|
Z dr Paulem Cameronem, badaczem homoseksualizmu, założycielem Instytutu Badań nad Rodziną, rozmawia Joanna Najfeld
PRZYWILEJE DLA GEJÓW TO SZALEŃSTWO str. 44
Leczy Pan homoseksualizm? Mam
takich pacjentów. Ale nie jest tajemnicą, że skuteczność takich terapii
jest statystycznie niska. Podobnie jak w przypadku innych nałogów.
Nałogów? Tak,
homoseksualizm to nałóg, rozwiązłość seksualna. Widać to po dynamice
terapii. Żeby się udała, narkoman, alkoholik, czy homoseksualista musi
naprawdę chcieć wyjść z nałogu. Ci, którzy przychodzą tylko „spróbować
terapii" zazwyczaj wracają do swojego stylu życia. Podobnie jak ci,
którzy po wstępnym sukcesie ulegają pokusie „sprawdzenia, czy faktycznie
to mnie już nie ciągnie". Narkomani, geje, alkoholicy - te rodzaje
uzależnienia działają podobnie.
No to jak wyjść z tego na dobre? Terapia
jest długa i ciężka. Trzeba porzucić wszystkie swoje przyzwyczajenia,
zaprzestać chodzić do barów gejowskich, zmienić znajomych, zamknąć dużą
część swojego życia. A potem - od nowa nauczyć się relacji z płcią
przeciwną. Tak jak palacz uczy się robić coś z rękami, jak wyjdzie z
nałogu.
Niektórzy mówią, że homoseksualizm jest wrodzony. Jestem
naukowcem i opieram się na konkretach, nie na hasłach. Nie ma żadnych
naukowych dowodów na wrodzoność homoseksualizmu. Jest natomiast wiele
przesłanek, które wskazują, że jest to zwykły nałóg, nieuporządkowanie,
uzależnienie od perwersyjnego seksu, które przechodzi w inne dewiacje.
Można mieć do homoseksualizmu większą skłonność niż inni, ale nikt na to
nie jest „skazany" przez naturę.
A kto jest bardziej skłonny zostać gejem? Ludzie
molestowani w dzieciństwie wyraźnie częściej wchodzą w praktyki
homoseksualne w wieku dorosłym. A homoseksualiści statystycznie znacznie
częściej molestują dzieci niż heteroseksualiści.
Molestowanie w dzieciństwie to chyba nie jedyny czynnik ryzyka? Są
też inne, ale nie widzę sensu drążenia tematu skąd się bierze
homoseksualizm. Jak przychodzi do mnie na terapię gej czy narkoman, to
nie kładę go na kozetkę i nie wypytuję o traumy z dzieciństwa, tylko
proponuję konkretną walkę z nałogiem. Jednocześnie interesuje mnie jak
minimalizować negatywny wpływ jego niszczących praktyk na niewinnych
ludzi.
Chodzi o zagrożenie pedofilią? Między
innymi. Źródła naukowe z całego spektrum poglądów, począwszy od
badaczy gejowskich, aż po badaczy pro-rodzinnych wykazują, że wśród
pedofilów jest znaczna nadreprezentacja gejów. Potwierdzają to
ogólnodostępne statystyki policyjne, medyczne, sądowe, a nawet przegląd
relacji medialnych na temat przypadków pedofilii. Na całym świecie. Geje
nie potrafią tych danych skontrować, próbują je zakrzyczeć, zamilczeć,
zakazać.
A to nie jest tak, że ktoś jest albo pedofilem albo gejem? Dorosłych
o pociągu seksualnym wyłącznie do dzieci, prawie nie ma. Tak samo jak
prawie nie ma gejów, którzy nie utrzymują stosunków seksualnych z płcią
przeciwną. Zarówno homoseksualizm jak i pedofilia to przekraczanie
kolejnych granic seksualnych. Jak spojrzymy na cały wachlarz
dewiacyjnych zachowań, których dopuszczają się geje, możemy zauważyć, że
geje są jak gdyby „wszystko-seksualni", tzn. znacznie bardziej skłonni
do praktyk dziwnych, obrzydliwych, często powiązanych z przemocą,
również do seksu ze zwierzętami i innych fetyszy.
To chyba nie jest zbyt bezpiecznie? Absolutnie.
Homoseksualiści mają bardzo wysokie wskaźniki zakażeń chorobami
wenerycznymi, są też odpowiedzialni za większość nowych zakażeń
HIV/AIDS. Od początku tej epidemii my, naukowcy, wiedzieliśmy, że
główna droga szerzenia tej choroby to seks analny. Zauważyliśmy też, że
geje odporni są na profilaktykę. Wśród prostytutek, czy narkomanów,
udało się minimalizować zakażenia. Homoseksualiści, nawet ci najlepiej
poinformowani, pracownicy służby zdrowia, byli oporni na argumenty.
Dlaczego? Jest
coś autodestrukcyjnego w mentalności gejowskiej. Niektórzy otwarcie
szukają zakażenia HIV, lub celowo zakażają innych. Mają swoją subkulturę
„darczyńców" („gift givers"), spotykają się na orgiach, gdzie jeden z
nich jest nosicielem „daru", a potem na zasadzie rosyjskiej ruletki
uprawiają seks. Zaproszenia na takie imprezy publikowane są w prasie
gejowskiej. W tym środowisku HIV jest jak odznaka honorowa.
To porażające. Otwarta
debata na te tematy jest krępowana, w imię ideologii politycznej
poprawności. A tu chodzi o bezpieczeństwo nas i naszych dzieci. Szacuje
się, że w USA, od początku epidemii, około pięć tysięcy osób, w tym
dzieci, zmarło na AIDS po przetoczeniu zakażonej krwi od
homoseksualistów. Ale przecież homoseksualiści, jako grupa wysokiego ryzyka, nie mogą oddawać krwi do transfuzji? Za
czasów Reagana udało nam się wprowadzić taki przepis, atakowany dziś
jako „dyskryminujący" gejów. A on ocala życia ludzkie. Nie wszystkie, bo
homoseksualiści i tak oddają krew, kłamiąc przy tym odnośnie swojej
seksualności. Jeśli uprą się to robić masowo, żaden system zabezpieczeń
nie jest w stanie uchronić wszystkich potencjalnych ofiar.
W świetle tych informacji, homoseksualiści nie wyglądają już jak ofiary nietolerancyjnego społeczeństwa... Widziała
pani, jak na mój wykład we Wrocławiu przyszli z kastetami? Jestem
przyzwyczajony. Nie raz oblewali mnie krwią zakażona HIV, zamordowali
zwierzątko moim dzieciom, grozili śmiercią całej rodzinie. To
patologiczna grupa społeczna, godząc się na przyznawanie im specjalnych
praw stwarzamy zagrożenie dla normalnych, spokojnych obywateli.
Przed tym właśnie pan przestrzega w swoich wykładach? Jestem
naukowcem, który doszedł do tych wniosków intelektualnie. Kiedyś
popierałem gejów. A potem zacząłem się orientować, że stwarzają
zagrożenie dla społeczeństwa, szerzą choroby, są sprawcami molestowania i
przemocy, częściej ulegają nałogom, patologiom, łamią prawo.
Przyznawanie im szczególnych przywilejów, czy karanie normalnych ludzi
za zdroworozsądkowy opór wobec tej ideologii, to szaleństwo.
Joanna Najfeld dziennikarka i publicystka
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.